środa, 6 lutego 2008

Szykuje się polemika?

Sporo się zastanawiałem, czy w ogóle odpowiedzieć na komentarz pozostawiony przez jednego "odważnego" (bo dość enigmatyczny podpis po sobie zostawił) studenta. I tak wiem, że już Pan zdał, więc o co chodzi? W każdym bądź razie doszedłem do wniosku, że nie skomentuję, lecz odpowiem: każdy ma prawo do swojego zdania, tak, jak każdy ma prawo do zamknięcia okna przeglądarki jak komu czyjaś gęba nie pasuje. Nie robię tego co robię dla poprawy własnego ego, bo nie potrzebuję tego - wystarczająco zdaję sobie sprawę z własnych słabości i chyba nawet dobrze mi z tym; szkoda tylko, że skoro napisał Pan co napisał, to znaczy, że niewiele Pana na tych zajęciach udało mi się nauczyć. Rozbawił mnie tekst o moderowaniu... Raz jeden usunąłęm komentarz z księgi, ponieważ zawierał jakieś nieskoordynowane bluzgi. Nie po to jest księga, żeby mi słodzić. A wszystkich "lizusów" powinien Pan przeprosić. Ot tak, z powodu wysokiej kultury osobistej. Serdecznie Pana pozdrawiam. I nie ma w tym nic z ironii (naprawdę).
Dziś natomiast... Mam sporo pracy (jak zwykle), więc już skończę. Może by tak iść za modą i utopić jakiego laptopa?

piątek, 1 lutego 2008

Przestroga

Zadziwiające, czego mogą nauczyć nas książki dla dzieci kiedy już jesteśmy dorośli. Na fali powrotu do cudownej Astrid Lidgren przeczytałem krótką historyjkę o małej Lotcie z ulicy Awanturników. I naszło mnie oczywiście (choć nigdy za takiego prawdziwego filozofa to się nie uważałem). Po kilku stronach chciałem rzucić tę książkę, bo ta mała doprowadzała mnie do szału! "Co za bachor niegrzeczny" - myślałem. Ale postanowiłem zacisnąć zęby i przeczytać do końca, bo ja zawsze czytam książki do końca, nawet jak mi się nie podobają. I dobrze zrobiłem. Bo im bliżej poznawałem Lottę, tym bardziej rozumiałem powody, dla których zachowywała się tak jak zachowywała. I zrozumiałem przestrogę dla siebie. Zanim się wkurzysz, zanim wyrobisz sobie zdanie, poznaj sprawę do końca, nie uprzedzaj się i nie wypowiadaj zbyt pochopnie. Coż, jestem raczej człowiekiem emocjonalnym i w gorącej wodzie kąpanym, a to często szkodzi. Trzeba sprawy przemyśleć, trzeba wysłuchać obu stron, porządnie to przeanalizować i dopiero tworzyć obraz całości. To przecież w zasadzie oczywiste co piszę, ale jakże często robimy dokładnie odwrotnie: zanim zrozumiemy do końca, już wrzeszczymy...
Poza tym... cóż. Pogoda nie sprzyja niczemu. Znów wieje jak diabli i jak patrzę na kota wygrzewającego się pod lampą, to sami wiecie co mam ochotę zrobić. Do lamp i grzejników narodzie! Hej!