czwartek, 30 sierpnia 2012
piątek, 11 maja 2012
Przy następujących założeniach:
Średnia płaca brutto niewiele ponad 4000 (taka jest z grubsza średnia krajowa)
Do roboty idę po studiach (26 lat)
Pracuję po staremu - do 65 roku życia, co daje 39 lat stażu,
To:
gdyby ZUS działał jak zwykły bank, do którego odkładam pieniądze, przy składce takiej jak teraz, czyli ok. 395 złotych (a przecież ci co prowadzą działalność gospodarczą płacą ponad 600) i przy założeniu, że bank mi da od tego 6 procent rocznie, uzyskujemy:
Przy emeryturze 20- letniej (dożyję 85 roku) - 3 tysiące emerytury
Przy 30 letniej (dożyję 95) - dwa tysiące...
Więc albo państwo mówi mi o tym, że skoro biologia i medycyna pozwalają, będę się cieszył aktywnością zawodową - to do mnie trafia, albo zakłada, że mnie okradnie, wciskając mi argument z ekonomii, który mi właśnie śmierdzi...
No i masz babo placek - smrodacek...
poniedziałek, 26 marca 2012
niedziela, 25 marca 2012
Pedagogiczny dramat!
Obejrzałem najnowszy wykwit medialny TVN pod groźnie brzmiącym tytułem „Surowi rodzice”. Kiedy wreszcie wybiłem sam siebie ze zdumienia, doszedłem do wniosku, że pomysłodawca tego programu to jakiś „pedagogiczny Mengele” bez mała. Oto bowiem otrzymujemy program, w którym dzieci, z którymi nie radzą sobie rodzice, lądują na tydzień w domach, w których otrzymują nie tylko szkołę życia, ale przede wszystkim wiele uwagi i troski. Choć absolutnie nie przekonują mnie cudowne przemiany dzieci przez tydzień tzw. „surowego wychowania”, które w praktyce oznacza tak naprawdę wychowanie w ogóle, to jednak nie o to w całej tej show – paskudzie chodzi. Otóż jest to przejaw nieprawdopodobnej wręcz niesprawiedliwości. Bo to nie dzieci są winne własnemu zachowaniu. A w każdym razie nie w przykładach, które stanowią treść programu. Zachowanie tych dzieci jest wynikiem absolutnego braku odpowiedzialności i niefrasobliwości wychowawczej rodziców. I tak naprawdę zbierają cięgi za swoich rodziców. To oni tak naprawdę powinni dostać popalić, to oni powinni przejść szkolenie i to tak intensywne, aby zrozumieli co to znaczy mieć odpowiedzialność za swoje własne dziecko. Śmiem twierdzić, że z punktu widzenia społecznego program „Surowi rodzice” jest jak najbardziej szkodliwy. Utwierdza jedynie nieodpowiedzianych rodziców w przekonaniu, że to dzieci są winne niewłaściwego zachowania, a na dodatek, że ich błędy wychowawcze mogą z łatwością, bo już przez tydzień zostać naprawione przez obce osoby. Jestem ciekaw co po kolejnym tygodniu dzieje się w domach tych dzieciaków. Nawet Magda Gessler wraca za parę tygodni do zrewolucjonizowanych przez siebie knajp, żeby zobaczyć czy jej wysiłki nie idą na marne. A tu widzowie mają igrzyska kosztem dzieci. Bo dla mnie to jest robienie cyrku, zamiast z udziałem tresowanych zwierząt, co jak wiadomo jest obrzydliwie i moralnie do potępienia, tresuje się na ekranie telewizorów dzieci, które miały tego pecha, że pochodzą od nieodpowiedzialnych rodziców. Zastanawiam się jak daleko posuną się nasze kochane media w zapewnianiu sfrustrowanemu społeczeństwu odmóżdżającej rozrywki rodem z MTV. No i, a może nawet przede wszystkim, gdzie w tym wypadku są obrońcy praw dziecka, gdzie pedagogiczne autorytety mądre jak diabli, tyle, że za biurkiem. Bo moim zdaniem czyni się tutaj krzywdę dzieciom, które są bohaterami programu, które oddane na moment tak naprawdę do normalnych rodzin, za tydzień powracają do swoich dysfunkcyjnych środowisk. Czyni się krzywdę innym dzieciom, których rodzice mogą teraz podawać za przykład oddanie ich na tygodniową tresurę, jeśli sami sobie z nimi nie mogą poradzić. Wreszcie krzywdę nam wszystkim, bo przyzwyczajamy się do takich patologii i nawet jesteśmy je skłonni traktować jako coś pozytywnego naprawiającego psychikę dzieci, podczas gdy tak naprawdę może to poczynić w owej psychice naprawdę duże spustoszenie.