wtorek, 2 września 2008

Powakacyjnie, ale nie pourlopowo

Ojoj! Nowa strona po zalogowaniu się obwieściła, żem się ostatnio w maju odzywał. Skandal! Ale faktycznie po raz kolejny obietnice wobec siebie samego, że już w tym roku nie będę tyle pracował zaowocowały kołowrotem, od którego nawet najbardziej zatwardziałemu miłośnikowi karuzel zrobiłoby się niedobrze. Wakacje minęły. W tym roku tak jakoś szybciej niż zwykle. Wszystkiego mam niedosyt: pływania, łażenia, śmiechu, wolnego, przyrody... no, może deszczu nie bardzo, ponieważ po raz kolejny w moim życiu przeżyłem burzę na wodzie. Było u-ro-czo, jak ktoś kiedyś płynął małą żółtą łodeczką w asyście piorunów, to wie o czym bredzę. Ponieważ na urlopie jestem jeszcze tydzień, więc już dziś odpowiadam na maile, czytam pracę, bla, bla, bla - idiota jednym słowem. Ale cóż, dobrze mi z tym jakoś, póki co. Ze względu na niedostatek wakcji planów jakby mniej, za to bardziej konkretne, a czy realne, to się przekonam już chyba niebawem. O tym co się dzieje wokół to mi się pisać nie chce, ponieważ obejrzałem wczoraj odrobinę telewizji i doszedłem do wniosku, że schamienie naszego społeczeństwa sięga zenitu. I piszę teraz o starszych, którzy powinni być dla młodych autorytetem, a nie tylko czczym krytykantem! Kto nie wie o czym piszę, niech powróci do wczorajszych relacji z Gdańska. Profesor Bartoszewski, który najwyraźniej już też nie daje psychicznie rady, za chwilę będzie Żydem, Pedałem, Masonem, Agentem, albo jakimś innym wyrzutkiem na topie. Wolę wspominać łotewską przyrodę!

Hej ho, do lasu by się szło! A tam? Stare grzyby! Wszystkim wszystkiego najlepszego!

Brak komentarzy: